STO LAT!
Jak dobrze być przy kimś, chociaż trochę myślami. Jak dobrze czuć przyjaźń, która istnieje między nami. Jak dobrze mieć kogoś, kto jest ze mną w potrzebie. Jak dobrze mieć przyjaciela - takiego jak Ciebie ;**
________________________________________________________
Flip i Flap się zawsze śmieją. Dla nich troski nie istnieją. I ja Tobie tego życzę, byś się śmiała całe życie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nasza Galeria! :**
Pa pa!:**
Albo jeszcze nie :D
Rozmawiają dwie kobiety:- W tym roku wyprawię urodziny po angielsku. Zapalę tyle świec, ile mam lat.
- Ale kto wytrzyma taki blask?
- Chciałem zamówić dla żony tort urodzinowy.
- Ile świeczek?
- 26, jak zwykle.
A teraz dłuuugi wierszyk :D mozecie odrazu przeczytac koniec :D
Tix szedł sobie z arbuzami,
Które ukradł z gildianami.
Szedł szeroką polną drogą,
Rozdeptując elfy nogą.
Dla rozrywki taranował,
Elfy w ziemię komponował.
Wszedł do lasu cienistego,
Liśćmi nisko sklepionego.
Szedł i w końcu zawędrował,
W miejsce gdzie arbuzy chował.
Minął wielogłową kozę,
Głaz i sanek starych płozę,
W końcu dotarł do strażnika,
Co pilnował mu składzika.
Sploty bestii poskręcane,
Zakrywały w ziemi jamę.
Smok zapuścił się do dziury,
W tunel ciemny i ponury.
Tix w ciemności znał kierunki,
Często składał tu sprawunki.
Luna go kopnęła nóżką,
Liche poprawił swoją różdżką,
Thoran grzmotnął w głowę młotem,
Adryt sypnąłem w oczy błotem.
Rozgorzała bijatyka,
Smok się z każdym jął potykać.
Nie minęły trzy tygodnie
I związany był wygodnie.
„Ładnie smoku, ty łobuzie?” -
Siadła Luna na arbuzie.
Cała Gildia się zwaliła...
Wszystkie straże obaliła,
Płozę z sanek wyrzucili,
Dziwną kozę... Podpalili.
Te dzikusy, te łobuzy,
Wzięli wszyściutkie arbuzy...
Smok bezsilny, skrępowany,
Łbem próbował rozbić ściany.
Dwa miesiące
żył na głodzie,
Dwa miesiące w strasznym chłodzie.
Ktoś w kapturze wszedł do groty...
Jejku jej, nowe kłopoty?
Przeciął więzy mały nóż.
Czy to pora? Czy to już?
„Pędź do Mistrza smoku drogi,
Pędź ile ci dano siły w nogi!”
Pędzi smok swobodnym cwałem,
Pobiegł lasem, potem wałem,
Wpadł na łąki zjeść coś z bydła,
Opamiętał się... Ma skrzydła!
Wzleciał w górę, ponad dachy,
Już niestraszne mu są strachy.
Na królewnę spadł jak sokół,
Zabijając wszystkich wokół.
Z apetytem zjadł ją w locie,
Plując kłakami jak kocię.
Na Dziedzińcu wylądował,
Do dziesięciu porachował,
Otwarł drzwi Tronowej Sali,
Patrzy, a tam wszyscy stali...
Stoi Luna – tupie nóżką,
Stoi Liche – macha różdżką,
Rolland szuka Mall siedzenia,
Jai składać chce życzenia.
Tix policzył do tysiąca,
Bo się wszystko jęło plątać.
Gdzie arbuzy się podziały?
Gdzie ten owoc doskonały?
Są arbuzy, w każdym stanie,
W płynie, w cieście i w śmietanie.
Kto to wszystko przygotował?
Co za diabeł to zgotował?
Czemu smok był ogłuszony?
Oczywiste z każdej strony.
Smok wiadomo, żre arbuzy.
A skąd my, biedne łobuzy
Mieliśmy wziąć tyle złota
By nakarmić tego smoka?
Złodziej pewien miał pomysła,
Weźmy fanty od smoczyska.
Stąd to całe przedstawienie,
Arbuzów podprowadzenie,
Stąd związanie niebieskiego,
Wiesz już wszystko mój kolego?
Nie znasz dnia ani godziny?
Dziś są smoka urodziny!
PA pA !:**
Julka :**







